Pierdolony pozer siedzi se na ławce.
Na nogach glany, a w słuchawkach techno-zajawka.
Wstaje rano, zębów nie myje,
obrożę zakłada na swa brudną szyję.
I słychać już z kompa disco polówę,
wciąga przez głowę Slipknot'a bluzę,
ale pod spodem koszulkę ma Nike
i pędzi już do swej pozer-lalki.
Ona zaś cała na różowo ubrana,
słyszy dzwonek: O nie! To Adam!
Wciska się więc szybko w dżinsy rozdarte,
zakrywa czarną skórą swą bluzkę od Versace.
I pędzi do drzwi, bo pozer tam czeka,
lecz nagle widzi, że tips jej pęka!
Co teraz zrobić ma ta biedna dziecina,
pomalować na czarno,
bo cały się wygina?!
Zdecydowała jednak: szybko go obcina.
Wyciąga trampki spod starej szmaty,
krzyczy przez okno "wychodzę!'' do taty.
I mknie już za ręce para pozerów.
Żal dupę ściska, ale nic nie mów.
A właśnie, że powiem, bo tak nie można!
Nie można być pustym na zewnątrz i od środka.
Morał z tej bajki sam już odczytasz:
Jak bród u pedanta,
pozer szybko znika!
No przykro mi, że tyle w nim agresji, ale zupełna racja...
2 komentarze:
Jeśli wiersz jest Twojego autorstwa, to naprawdę gratuluję... Cała prawda ;)
nie, nie jest mój... mnie nie stać na takie rzeczy ;)
Prześlij komentarz